Samochody na odpady. Orlen startuje z projektem Lapis
Samochody napędzane odpadami — chociaż nie bezpośrednio. To wizja bardzo bliskiej przyszłości, którą w Polsce wprowadzi Orlen.
Pamiętacie drugą część Powrotu do Przyszłości? Tam dr. Emmett Brown napędzał swojego latającego, podróżującego w czasie Deloreana za pomocą garści śmieci. No cóż, rzeczywistość wygląda mniej spektakularnie. Jest za to... no cóż, rzeczywista. Tym samym może i nasze auta nie latają, ani nie podróżują w czasie, a odpadów nie wrzucamy do baku, to jednak pozwolą one na zasilanie naszych pojazdów. A to wszystko dzięki projektowi LAPIS.
Orlen projekt LAPIS
Głównym założeniem jest produkcja paliwa z odpadów. A dokładniej z odpadów biologicznych. Mowa tu więc o resztkach ze stołu, nienadających się do jedzenia częściach roślin, zgniłym mięsie, czy skażonej żywności. Czyli o wszystkim tym, co nie nadaje się już nawet do parówek najgorszego sortu w cenie 4,99 zł za kilogram.
Wszystkie te rzeczy mają jedną wspólną cechę: gniją. Tym samym bakterie, które je rozkładają, uwalniają do atmosfery metan. Metan, który niezwykle łatwo można przerobić na biogaz. Tym samym Samochody z instalacją LNG w ramach projektu LAPIS będą mogły tankować biogazem, określanym przez Orlen jako bioLNG.
Projekt zakłada stworzenie zakładów produkcji biogazu z odpadów, systemów do jego skraplania, a także wybudowanie 21 stacji bioLNG, które pozwolą na tankowanie pojazdów. Pierwsza stacja ma znaleźć się w Płocku, przy nomen omen ulicy Chemików. Ma się na niej znaleźć zbiornik, który pomieści aż 23 tony bioLNG. Początkowo korzystać mają z niego głównie pojazdy należące do Orlenu, jednak z czasem ma się to zmienić.
Tu warto podkreślić, że o ile w autach osobowych prym wiedzie LPG, tak LNG jest dedykowany transportowi ciężkiemu. Dlatego raczej nie zobaczymy zbyt wielu samochodów tego typu na stacji. Za to mogą pojawić się ciągniki siodłowe, błędnie nazywane TIR-ami z wielkimi butlami gazowymi tuż za kabiną kierowcy.